poniedziałek, 5 października 2015

Mama testuje!: Butelki Tommee Tippee i Avent

Karmię głównie piersią lecz gdy potrzebuje gdzieś wyjść i zostawiam córeczkę

z mamą, tatą czy teściową 

jest karmiona mlekiem modyfikowanym.

Początkowo kupiłam dwie butelki Avent i Tommee Tippee małe pojemności 150ml

By przetestować z której córci będzie się najlepiej piło.

Zainteresowałam się butelkami Tomme Tippee ze względu na smoczek który

jest zaprojektowany tak by przypominał kobiecą pierś.

Ostatecznie wygrała butelka Tommee Tippe!

"Cechy produktu:

·                           " Smoczek zaprojektowany tak, aby naśladował naturalną elastyczność,

delikatność i ruchy matczynej piersi

·                            Wyjątkowo czuły zaworek antykolkowy

·                            Miękki, naturalny smoczek silikonowy o wolnym przepływie

·                            Butelka wygodna do trzymania

·                            Nie zawiera bisfenolu A (BPA)

Zaprojektowany we współpracy z ekspertami od karmienia piersią, rewolucyjny smoczek antykolkowy Closer to Nature® easivent™ naśladuje naturalną elastyczność, delikatność i ruchy matczynej piersi, co sprawia, że łączenie karmienia piersią i butelką jest prostsze niż kiedykolwiek dotąd. Unikalny kształt smoczka pobudza u niemowlęcia instynktowny odruch ssania, dzięki czemu łączenie obu sposobów karmienia staje się całkowicie naturalne. Kształt butelki pozwala przyjąć najbardziej naturalną pozycję do karmienia, umożliwiając 3 sposoby jej trzymania: za zwężoną część, wygodnie mieszczącą się w dłoni; za szerszą część, podobnie jak zwykłą butelkę o szerokiej szyjce, albo za podstawę butelki. Dzięki temu karmienie jest wygodne zarówno dla mamy, jak i dla dziecka.

Z serią Closer to Nature® karmienie butelką staje się wyjątkowo proste. Produkty Closer to Nature® do karmienia butelką to doskonały wybór dla każdego dziecka. Unikalny, wyjątkowo szeroki smoczek naśladuje matczyną pierś, a jego giętkość i elastyczność zapewniają doznania zbliżone do karmienia piersią - co sprawia, że karmienie butelką jest jeszcze prostsze."

Córeczka nie miała żadnego problemu by się zassać od razu „załapała".

Ssie z tej butelki tak samo jak z piersi, jej usteczka układają się tak

samo jak na piersi.

Jest to idealna butelka do karmienia mieszanego jeżeli nie chcemy

zaburzać odruchu ssania dziecka! Dzięki tej butelce córcia karmiona jest

mieszanie i nie oduczy się ssania piersi.

Natomiast z butelką Avent ma problemy, nie potrafi jej zassać, przy czym

bardzo się denerwowała i już nie proponuje jej tej butelki, myślę, że to sprawa smoczka.

Teraz powstały nowe butelki Avent natural! na wzór tych z Tommee Tippee.

Wybór butelki dla dziecka to bardzo indywidualna sprawa. Moja rada to

kupienie na początek 2 butelek z różnych firm i sprawdzenie, która będzie

lepsza dla naszego dziecka.

Nie dawno dokupiłam butelki TT dekorowane, różowa i niebieska, jedna

będzie do herbatki druga na mleko już większe pojemności, bo dla mojej 4

miesięcznej córci nie wystarcza już 150mlJ

Oraz wymienne smoczki do butelek nr 2 : są od 3 miesiąca do 6 pozniej trzeba

znowu wymienić.

Dokupiłam też specjalną Szkotkę to czyszczenia butelek TT, miała to być

sztotka dopasowana specjalnie do butelek TT, chociaz zwykla szczotką za 4zl na

pewno daloby się je umyć a ta z TT kosztowała 20zl...

Zdjęcie poniżej, składa się z dwóch części, można nią myć smoczek i butelkę.

na allegro można dokupić do butelek pojemniczki na przechowywanie herbatki czy mleka w proszku, tak to wygląda:

bardzo praktyczna rzecz np, gdy się jedzie do teściowej na obiadek :P

Droższa jest butelka TT od Aventu, chociaż to zależy gdzie się kupuje, ja swoje kupiłam na allegro, bo tam można kupić najtaniej.

I taki mały cynk promocyjny aktualnie można kupić w pepco kubek niekapek Tommee Tippee z butelką 150ml gratis za 29zł! myślę, że warto!

Masło Shea rafinowane i nierafinowane / małe porównanie

Odkąd kupiłam masło Shea (inaczej Karite) to bardzo polubiłam

ten kosmetyk.

W ogóle ostatnio zauważyłam, że chętnie sięgam po to, co

naturalne, organiczne, lub co ma wyciągi roślinne.

Posiadam dwa masełka: Rafinowane i Nierafinowane.

Swoje kupiłam na allegro dla porównania, mimo, że wcześniej

poczytałam, czym się równią chciałam zobaczyć jak to będzie w praktyce.

Rafinowane i Nierafinowane

Rafinowane masełko shea to po prostu masełko oczyszczone a

nierafinowane nieczyszczone najprościej mówiąc. Jeżeli zależy wam na

właściwościach odżywczych, tym samym wyższej, jakości masełka polecam

nierafinowane.

Chociaż to nieczyszczone ma jedną wadę: zapach

(drzewno/orzechowy), który nie każdemu będzie pasował. Mi ten zapach nie

przeszkadza, mogę nawet rzec, że mi się podoba.

Masło shea rafinowane, ma bielszy kolor i jest bezzapachowe.

(przepraszam za jakość zdjęć ale chwilowo jestem bez lustrzanki)

Co do właściwości tych dwóch masełek to „zachowują" się na

skórze identycznie.

Obydwa są podobnie twarde i rozpuszczają się pod taką samą

temperaturą.

Są tak samo tłuste i toporne w aplikacji, mimo, że

rafinowane jakby lepiej się rozpuszcza to i tak nie jest łatwo go nakładać.

Co robi masło shea ze skórą?

pielęgnuje, odżywia i nawilża skórę. Przyśpiesza regenerację ranek,

uszkodzeń, minimalizuje swędzenie i objawy alergii skórnych. Działa także

odmładzając i poprawia warstwę ochronną ciała.Pozostawia tłustą warstwę na powierzchni skóry, więc idealny jest na

zimową porę, mrozy.

Maseło shea świetnie się

sprawdza na spierzchnięte usta, dłonie, paznokcie, stopy jak również na twarz

zamiast kremu na noc, bo na dzień jest zbyt ciężkie. 

Miałyście już czyste masła shea?

Ps. Wiosna zawitała na moim blogu :)

Mam 11-14 lat i jeszcze się nie maluję, czy powinnam zacząć to robić ?

Hei ludzie !

W dzisiejszym poście chciałabym powiedzieć trochę wam o tym, jak to jest z tym malowaniem się u nastolatek. Ja osobiście nie przepadam za makijażem, chociaż przyznam się że jak miałam jakieś 12 lat ciągnęło mnie do tych wszystkich tuszów, kredek, pudrów itd. Zawsze jak byłam w domu to musiałam dorwać jakiś tusz i mazać po oczach albo fluidem po twarzy. A czasami nawet zdarzyło mi się wyjść tak na dwór. Wyobraźcie sobie jak to musiało wyglądać 12 latka z tapetą na ryju... bleee :/ . Teraz już wiem, że malowanie się to tak naprawdę nie jest nic fajnego. Fakt faktem, że ładnie wyglądają niektóre dziewczyny ale tylko takie, które potrafią dobrze posługiwać się kosmetykami, ładnie pomalowane oko, dobrze dobrany podkład. Nie lubię jak niektórzy robią sobie nie wiadomo jak długie kreski na powiekach albo malujś usta jakąkolwiek konturówką. 

Od tony tuszu nałożonego tak, że aż ma się grudy na rzęsach, i podkładu tyle że mamy na twarzy maskę o wiele lepszy jest zwykły błyszczyk troszeczkę tuszu a fluid źle dobrany do naszej twarzy wymienić na antybakteryjny fluid matujący a w dodatku antybakteryjny UNDER20. 

Pomyślcie sobie, jak będą wyglądały wasze twarze za paręnaście lat jeżeli już w tym wieku zaczniecie się malować. Będą pomarszczone pełno zatkanych porów, podkrążone oczy itp. Naprawdę poważnie się zastanówcie nad tym, czy na pewno chcecie aby wasze twarze powoli zamieniały się w twarze 100 letnich babć. I pamiętajcie postarajcie się korzystać z kosmetyków jak najmniej razy. 

To było moje zdanie, a wy co sądzicie o malowaniu się w tak młodym wieku ?

Mieliście tak kiedyś?

Mieliście kiedyś taką sytuacje, że z całej siły chcecie czemuś zapobiec ale wychodzi na to, że właśnie przez te starania wszystko sie sypie? Kiedy chcecie dobrze a wychodzi na odwrót? I to uczucie, że sie kogoś traci, z każdą minutą jest go mniej aż gniecie w środku i chce sie wyć mając nadzieje, że to tylko zły sen, że to wszystko zaraz sie skończy i że będzie tak jak kilka dni temu, bez pytań i odpowiedzi które spowodowały ten głupi stan. Ale choć by sie waliło nogami i rękoma to i tak to już nic nie zmieni.. znaczy, może sie zmieni, ale to potrwa a przez ten czas będzie go coraz mniej i mniej. A jeśli będzie tak, że już sie kompletnie wszystko zniszczyło, że już nie ma co ratować? Aż dojdzie do tego, że wraz z tą osobą odejdzie kawałek Ciebie, że bez tej osoby już sobie nie dasz rady, że nic nie będzie tak jak dawniej, kolory nie będą tak żywe a muzyka nie będzie tak porywająca. Co jeśli drugiej takiej osoby nie będzie? Choć szczerze mówiąc wole, żeby nie było takiej potrzeby bo ta osoba będzie ciągle przy nas. Nawet jeśli inna osoba może nas bardziej ogrzać niż tamta gdy jest nam zimno, że będzie sobie z nami robiła w każdym miejscu zdjęcia, żeby tylko uwiecznić każdą wspaniałą chwile spędzoną razem, to ja wole żeby było mi zimno i mieć tylko 2 zdjęcia, bo nie chce nikogo innego oprócz tego człowieka, nikt inny nie sprawi, że poczuje sie przy nim tak wspaniale jak właśnie przy tej osobie, nikt inny nie będzie miał ze mną tych wspomnień co mam z tą osobą i nikt inny mi jej nie zastąpi. Nie chce, i nie chce pozwolić na to, że kiedyś ta osoba mnie opuści. Z drugiej strony nie moge kogoś przy sobie trzymać na siłę. Jest takie powiedzenie ''Jeżeli kogoś kochasz daj mu odejść, jeśli Cię kocha to wróci'' i też to co każdemu ostatnio powtarzam ''Jeśli myślisz, że coś ci sie nie uda to tak będzie, musisz wierzyć, że będzie inaczej, bo to od twojego nastawienia jest zależne to jak będzie'' .... Szewc w dziurawych butach chodził... sama mówię tak innym a sie do tego nie stosuje, choć właśnie teraz pozytywne myślenie by mi się przydało.. ale tak sie nie da. Sama nie moge sobie z tym wszystkim poradzić ale też nikt inny nie wie co czuje i nie będzie mi potrafił doradzić. A udawać, że jest wszystko dobrze też się ciągle nie da. 

Taka tam zdołowana Ola ... Ehhh. Dobre notki powstają tylko wtedy kiedy mam doła ...

Może jutro napisze o tym co sie działo, jeśli mi sie poprawi.. w co wątpię.. Dobranoc wszystkim. Komentarze mile widziane. Fajnie jest czytać, że ma sie racje i, że nie tylko ja tak mam ... ;)

Miłość, to najpiękniejsze sacrum, więc nie traktuj jej jak kontraktu, który zrywasz, gdy dzień masz gorszy, kiedy zyski chwilowo są mniejsze niż koszty

Matująca baza pod makijaż - HEAN

Dziś niestety już ostatnia recenzja produktu z paczki otrzymanej od HEAN. Testowałam kosmetyki tej firmy dzięki uprzejmości pani Magdy, za co bardzo dziękuję. Tutaj znajdziecie pozostałe recenzje testowanych przeze mnie produktów:Baza pod cienie STAY ON EYESHADOW BASE Cienie do powiek DELTATusz do rzęs MAXXI LASH FLEXIBłyszczyk PEARL LIP GLOSS & MINERALS Podkład matujący MAT EFFECTPeeling cukrowy do ciała z limonką i żeń-szeniem Peeling Masaż solankowy z miłorząbem japońskim i D-panthenolemPuder sypki rozświetlający ILLUMINATION LOOSE POWDER Róż wypiekany COLOUR CELEBRATION      Muszę przyznać, że ociągałam się z recenzją ostatniego produktu, czyli Matującej bazy pod makijaż. Zacznijmy jednak od początku. Baza "mieszka" sobie w standardowej tubce o pojemności 30 ml, która kosztuje 17,50 zł. Produkt jest bezbarwny i bardzo delikatnie pachnie. Żelowa forma sprawia, że baza jest nie tylko wydajna, ale też świetnie rozprowadza się na skórze. Mamy po niej uczucie wyraźnego wygładzenia skóry. Strasznie przyjemne uczucie jak dla mnie, bo skóra jest bardzo miękka w dotyku. Pod tym względem ten kosmetyk przypadł mi do gustu, bo poprawia wygląd naszej skóry. Jest to jednak baza silikonowa przez co może niektórych "zapychać"... Możemy ją stosować jako bazę pod puder oraz na makijaż. Ja stosowałam ją jako bazę pod puder. Według producenta jest to baza matująca, która pochłania nadmiar sebum. Szczerze mówiąc efekt zmatowienia jest chyba odczuwalny tylko po nałożeniu, po kilku godzinach (moja) skóra znów zaczynała się błyszczeć. Na co dzień mam z tym problemy, co nie jest dla mnie żadną nowością, ale nie zauważyłam jakiejś znaczącej różnicy w utrzymaniu zmatowienia po użyciu tego kosmetyku. W moim przypadku poprawki w ciągu dnia były wręcz wskazane... SKŁAD: Nie zauważyłam również znaczącego poprawienia trwałości makijażu, myślę jednak, że "wyniki" testowania mogłyby być nieco lepsze w innej porze roku niż lato. Niestety przy wysokich temperaturach same podkłady też nie radzą sobie ze zbyt długim utrzymaniem się na mojej skórze. Baza niestety spływa razem z nimi...Pewnie sprawdzę jeszcze jej skuteczność w innych porach roku,bo w lato niestety nie zauważyłam, żeby "dawała" radę... Podsumowując: + wygładza skórę i poprawia jej wygląd+ doskonale się rozprowadza+ wydajna+ niska cena+ matuje, ale nie na długo+ przyjemna konsystencja - nie radzi sobie ze "spływaniem" podkładu- nie poprawia trwałości makijażu- trudno dostępna- może zapychać   

Marek Wałkuski - Wałkowanie Ameryki

Podobnie jak Pawlak, który w filmie Sami Swoi powiedział -" Taki był ładny, amerykański'' wszyscy nadal patrzymy na Stany Zjednoczone przez pryzmat stereotypów i dziwnych plotek. Dla jednych z nas Ameryka jest archetypem miejsca, w którym z pewnością osiągniemy sukces, jak również stanowi nasz wymarzony cel idealnej podróży. Dla innych zaś jest to obiekt nazbyt wylewnie okazywanych negatywnych uczuć, wyrażano często z niewytłumaczalnych powodów (np.  jakim cudem oni są lepsi od nas, Polaków w tak wielu dziedzinach).

Marek Wałkuski postanowił raz na zawsze obalić funkcjonujące wśród nas stereotypy i pokazać Amerykę taką, jaką jest ona naprawdę, jednocześnie nie narzucając nikomu subiektywnych opinii. W tym celu korespondent Polskiego Radia napisał niebywale ciekawą i wydaje mi się ważną dla polskiej społeczności książkę, która pozwoli każdemu spojrzeć na Stany Zjednoczone w nieco inny sposób.

Ciężko jest przypisać "Wałkowanie Ameryki" do jednego gatunku literatury,gdyż  znajdziemy tu wiele elementów związanych z ekonomią, socjologią,gospodarką, kulturą, życiem codziennym i wieloma innymi dziedzinami. Nie oznacza to jednak, że książkę tę czyta się długo i ciężko, niczym podręcznik szkolny. Marek Wałkuski w świetny sposób potrafi wplatać w tekst przeróżne dane i sprawiać, że nawet te najnudniejsze, np liczbowe nie utrudniają nam lektury, a jedynie poszerzają naszą wiedzę.

Prawdą jest, że "Wałkowanie Ameryki" jest książką, która bardzo szybko się zestarzeje. Za pięć, czy dziesięć lat gęsto nagromadzone dane i statystyki będą  nieaktualne. Mimo to, jeśli wybieracie się w najbliższym czasie do Stanów Zjednoczonych, lub też jesteście po prostu ciekawi świata koniecznie zaopatrzcie się w tę pozycję. Marek Wałkuski nafaszeruje wasze głowy ogromem przydatnych informacji i da wam nowe, świeże spojrzenie na ten jakże intrygujący kraj. Polecam!

Za książkę dziękuję wydawnictwu Editio ;-)

Makijaże Magdy

Magda, przypomina mi nieco Kim Kardashian. Nie wiem jeszcze co to warunkuje, ale jest jakiś szczegół, który skutecznie nasuwa mi kojarzenie tych dwóch osób :)Magda ma ten typ urody, który prezentuje się dobrze nawet w samym podkładzie. Niemalże czarne włosy (choć na złość naturze ciągle ufarbowane ^^ ), dość ciemne rzęsy, brązowe oczy. Problemem jest szerokie czoło i długa, wąska broda.

Oto pierwsza propozycja. Skupiamy się na wizerunku oczu. Magda zazwyczaj nakłada na oczy jeden kolor cienia oraz tusz. Kim Kardashian przyzwyczaiła nas do długaśnych rzęs i dość grubej czarnej kreski, my jednak zrezygnowałyśmy z przesady, decydując się na minimalistyczną wersję kardashianowego makijażu.Policzki musnęłam bronzerem poziomo, róż zawidniał na twarzy w postaci zaledwie mgiełki, aparat tego nie zarejestrował, ale nie szkodzi. Żuchwa muśnięta białym pudrem w celu optycznego poszerzenia. Boki czoła oraz koniec brody lekko przybrązowiony.Ot, makijaż w 13 minut.

Kilka miesięcy wcześniej malowałam Magdę na jakąś imprezę. Wówczas ulubiony minimalizm Magdy przełamałam zielenią. Wydaje się, że dość dobrze wkomponował się w ówczesną opaleniznę.

Magda to typowa zima, która usilnie stara się przybrać jesienne barwy :) widać to na zdjęciu pierwszym, gdzie różowawa bladość cery kontrastuje, niemalże bije się z farbowanym ciepłym odcieniem włosów. Trzeba było dodatkowo lekko rozjaśnić brwi. Kolejne zdjęcia pokazują, że lekka opalenizna wyrównuje "problem" kontrastów. Jednak cóż poradzić, jesteśmy pod tym względem podobne, co miesiąc coś strzela nam do głowy i ścinamy, farbujemy i dziwacznie modelujemy włosy :) Ja dla przykładu, kilka dni temu ścięłam włosy na chłopaka - jestem w trakcie rozjaśniania, efekty zaprezentuję niebawem... ;)Tymczasem, obydwie życzymy Wam miłej środy i życzymy udanych walentynek :>

Pozdrawiam!

Cayenne